KATASTROFA PROMU NR 2 NA MOTŁAWIE, na pięćdziesięciometrowej przeprawie między ulicami Sienna Grobla i Wiosny Ludów. Doszło do niej 1 VIII 1975 około godziny 14.40 przy dobrej pogodzie i widoczności, po przejściu gwałtownego deszczu, który chwilowo unieruchomił ruch tramwajowy (skutkiem czego wiele osób wybrało przeprawę promową).
Beznapędowy prom nr 2 (numerem 1 oznaczono prom kursujący między Żurawiem a Ołowianką) został zbudowany w 1958 roku w stoczni rzecznej w Tczewie, jego armatorem było Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej, eksploatacją zajmował się Gdański Miejski Zarząd Dróg i Mostów (GMZDiM). Prom miał prostokątny kadłub o długości 9,45 m, szerokości 3,75 m, wysokości bocznej 0,8 m, z wolną burtą nad lustrem wody 0,4 m, posiadał metalowe zadaszenie na kratownicach i brezentowe ścianki boczne z oknami. Był przeznaczony do jednorazowego przewozu 76 osób (w tym osoby należącej do obsługi).
Od 1 I 1959 kursował między brzegami (specjalnymi promowymi wnękami), przeciągany za pomocą stalowych lin: nieruchomej prowadzącej i tzw. „liny bez końca”, uruchamianej przez silnik elektryczny z maszynowni znajdującej się przy nabrzeżu ul. Wiosny Ludów. Liny przebiegały przez rolki na promie i przez bloki na nabrzeżu. Podczas postoju promu liny spoczywały na dnie rzeki, nie tamując ruchu statków ma Motławie, które, przepływając nad linami, dawały sygnał dźwiękowy. Prom wprawiało w ruch zaciśnięcie specjalnych szczęk na dziobie, co uruchamiało silnik i naprężało „linę bez końca” przy jednoczesnym podnoszeniu się lin w kierunku lustra wody. Do wyboru były dwa odcinki „liny bez końca” poruszające się w przeciwne strony: wybranie liny biegnącej do silnika prowadziło prom w jego kierunku, wybranie liny od silnika – w kierunku odwrotnym.
W dniu katastrofy kierownikiem promu – w zastępstwie – był pracujący od roku w GMZDiM Jerzy Kozłowski (44 lata, niedosłyszący, ukończył siedem klas szkoły podstawowej). W roku katastrofy zaliczył kurs obsługi promu (ośmiogodzinne szkolenie) i do jej chwili prowadził prom pięć razy, zawsze w zastępstwie, mimo że wedle przepisów Urzędu Morskiego prowadzący musiał mieć patent szypra. Odstępstwo tłumaczono później tym, że żaden z posiadaczy patentu szypra nie chciał podjąć nieatrakcyjnej pracy na promie.
Około godziny 14.35 prom dobił do nabrzeża przy ul. Sienna Grobla, gdzie stanął na hamulcu zaciśniętym na linie, wsiadło do niego wówczas około 30–40 osób. Dokładnej liczby pasażerów nigdy nie ustalono, ponieważ część ocalałych nie potwierdziła swojej obecności na promie mimo ponawianych wezwań. Podczas postoju promu zluzowane liny przeszły od strony morza ms „Czapla” (zanurzenie 0,7 m) i ms „Lucyna” (zanurzenie 1,82 m). Około 400 m za „Lucyną” środkiem toru wodnego z orientacyjną prędkością 4 węzłów (dokładnej prędkości nigdy nie ustalono) szła ms „Maryla” (zanurzenie 1,62 m), dowodzona przez Aleksandra Nocha (32 lata, porucznik żeglugi małej rybołówstwa morskiego, dziewięć lat doświadczenia w pływaniu, kierował „Marylą” od 1973), wracająca z Helu z 116 pasażerami na pokładzie i pięcioma członkami załogi. W odległości 100–150 m od przeprawy statek użył syreny ostrzegawczej, słyszanej przez pasażerów na promie, ale nie przez kierownika, który puścił zaczep hamulca i prom – wskutek fali wywołanej przejściem „Lucyny” – przesunął się o kilka metrów w stronę środka nurtu rzeki. Po zwróceniu przez pasażerów uwagi na nadpływającą „Marylę” kierownik promu zacisnął szczęki na linie, mając zamiar cofnąć go z powrotem do wnęki. Naprężająca się lina zahaczyła o część dziobową kadłuba (na głębokości 1,05 m) mijającej przystań promową „Maryli” i ślizgała się po nim ku części rufowej aż do zaklinowania na podwodnej części steru. Spowodowało to wyrwanie zamocowań na przystani i gwałtowne pociągnięcie promu w kierunku środka Motławy.
Zadaszona część jako pierwsza znalazła się pod wodą, prom zatonął w ciągu minuty i był ciągnięty przez „Marylę” do chwili jej zatrzymania. Na statku początkowo dostrzeżono tylko spadek obrotów silnika, Aleksander Noch wydał polecenie zastopowania maszyny, a po stwierdzeniu, że dziób przechyla się w lewo, wydał komendę „cała wstecz”. Słysząc wołanie ludzi znajdujących się w wodzie za rufą statku, przystąpił do akcji ratunkowej, polecił zrzucić koła ratunkowe, sam wraz z innym marynarzem wskoczył do Motławy, ratując dwoje tonących i wyciągając ich na brzeg. Do akcji ratowniczej przystąpiły także inne jednostki (bocznokołowce „Traugutt” i „Generał Świerczewski”), wyciągając szalupami rozbitków przy nabrzeżach, w tym troje nieżywych. Jeszcze tego samego dnia za pomocą dźwigu pływającego wydobyto zatopiony prom, leżący na dnie rzeki 20 m od liny łączącej obie przystanie, na głębokości 5,5 m, w odległości 20 m od brzegu. W wydobytym promie znaleziono zwłoki dziewięciu pasażerów, nurkowie Marynarki Wojennej wydobyli ciała kolejnych sześciu osób. W sumie zginęło osiemnaście osób (w tym kobieta w zaawansowanej ciąży) znajdujących się w zadaszonej części i wciągniętych pod wodę przez wir wytworzony przez tonący prom. Wśród ofiar było dziesięciu pracowników Przedsiębiorstwa Hydrologicznego Gdańsk.
Prezes Rady Ministrów jeszcze w dniu katastrofy powołał specjalną komisję do spraw zbadania jej przyczyn pod przewodnictwem wiceministra handlu zagranicznego i gospodarki morskiej Edwina Wiśniewskiego. Komisja prowadziła prace 2–9 sierpnia, dokonała między innymi oględzin kadłuba „Maryli” w bazie remontowej Żeglugi Gdańskiej i przeprowadziła eksperyment na Motławie z udziałem siostrzanego statku ms „Aldona”. Według wstępnych ustaleń komisji do uruchomienia liny za pomocą szczęk na promie mogło dojść przez przypadek. Aresztowano (i przetrzymywano do 25 grudnia) Jerzego Kozłowskiego i nadzorującego promy Tadeusza Korola.
W związku z katastrofą w mieście ogłoszono żałobę, odwołano wszelkie imprezy artystyczne i muzyczne towarzyszące Dniom Gdańska. Jarmark Dominikański otwarto minutą ciszy ku pamięci ofiar katastrofy, zawieszono także kursowanie promu nr 1. Od 25 VIII do 25 XI 1975 sprawę wypadku rozpatrywała Izba Morska w Gdyni. Wedle jej opinii z 26 listopada winę ponosił GMZDiM, który naruszył wymogi prawa morskiego, dopuszczając do eksploatacji promy nieodpowiadające wymogom, a także zatrudnił personel bez należytego przeszkolenia, Kapitanat Portu Gdańsk nie dopełnił zaś funkcji nadzorczych. Akcję ratunkową uznano za przeprowadzoną prawidłowo. Zarzut niedopełnienia obowiązków postawiono jeszcze dyrektorowi Urzędu Morskiego w Gdyni Zdzisławowi Łukasiewiczowi, który przypłacił to zawałem serca i śmiercią 9 IV 1976.
10 I 1977 Sąd Rejonowy w Gdańsku wydał wyrok, wskazując na złożone przyczyny wypadku: niewyszkolenie kierownika, złą konstrukcję promu zamówionego przez Prezydium Dzielnicowej Rady Narodowej, które bez konsultacji z Urzędem Morskim i Polskim Rejestrem Statków pozwoliło na wprowadzenie niedozwolonych rozwiązań konstrukcyjnych (między innymi domowym sposobem skonstruowano napęd linowo-silnikowy), wyposażenie promu tylko w trzy koła ratunkowe i trzy tzw. ławy pływające, mogące dać ratunek jedynie 31 osobom. Jerzego Kozłowskiego skazano na jedenaście miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, Tadeusza Korola na pół roku więzienia w zawieszeniu. Opinia społeczna stawiała pracownikom promu zarzuty o nadużywanie alkoholu, rozpowszechniano pogłoski o znacznie większej liczbie ofiar (mówiono nawet o 60), o skróceniu w dniu katastrofy łańcucha mocującego linę, co miało zwiększać jej naprężenie. Miejsce katastrofy upamiętniono od strony Siennej Grobli specjalną tablicą (pominięto jednak nazwiska kilku ofiar), którą w 2003 roku próbowano ukraść. Po zatrzymaniu sprawców tablica nie wróciła na miejsce. BŚ
Ofiary katastrofy promu nr 2 na Motławie
Imię i nazwisko
|
Miejsce zamieszkania, wiek
|
Zakład pracy
|
Marianna Bal
|
Gdańsk, 48 lat
|
Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego
|
Jan Bucia
|
Gdańsk, 30 lat
|
Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji, Oddział Gdańsk
|
Henryk Dziaduch
|
Gdańsk, 35 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Hieronim Greszkiewicz
|
Gdańsk, 38 lat
|
Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego
|
Witold Gzela
|
Gdańsk, 55 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Józef Jaworski
|
Gdańsk, 39 lat
|
Zakłady Naprawcze Taboru Kolejowego
|
Marianna Kudlicka
|
Gdynia, 63 lata
|
rencistka
|
Jan Matukiewicz
|
Gdańsk, 23 lata
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Elżbieta Niemczyk
|
Gdańsk, 24 lata
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Edmund Odalski
|
Gdańsk, 38 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Leszek Pawelczyk
|
Gdańsk, 20 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Konstanty Prokopowicz
|
Sopot, 31 lat
|
Gdańskie Zakłady Mechanizacji Budownictwa „Zremb”
|
Stefan Rąpała
|
Sopot, 55 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Ginter Roter
|
Pruszcz Gdański, 34 lata
|
Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych
|
Marian Skiba
|
Gdańsk, 17 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Roman Stefaniak
|
Gdańsk, 45 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
Paweł Szlagowski
|
Sopot, 42 lata
|
Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji Oddział Gdańsk
|
Marian Witschenbach
|
Gdynia, 40 lat
|
Przedsiębiorstwo Hydrologiczne Gdańsk
|
BŚ
|